Menu

Nieznajoma Emocja

10 października 2017 - Felietony

Zgubiłem wątek rozmowy. Nieporywające mnie bezwiedne myśli powtarzały mi się w głowie odurzonej kawą i nikotyną Zafiksowałem się na tych kilku zdaniach i przemyśleniach, które były nieaktualne aż od 15-stu sekund. Chłonąłem więc wzrokiem pojedyncze subtelności takie jak gesty i dogasające papierosy. Nie mogę jednak powiedzieć, że nie brałem jakiejś przyjemności ze wspólnego towarzystwa. Miałem tylko chęć wynieść to miejcie ponad ten cały nużący mnie świat, by przez jakiś moment trwał w zawieszeniu o tej późnej godzinie. Czymś to zwieńczyć.

Tylko co dziwne nie przez ekspresję, a na pewno nie w rozmowie. Musiałbym na powrót odnaleźć się w chaotycznych impulsach pojedynczych emocji. Była to jakaś niemoc. Nie było to jednak zakłopotanie, to powiązane ze strachem i niepokojem gdy nie mogę znaleźć swojego miejsca. Z pewnością nieznajome to było mi uczucie. Poczułem przez chwilę chęć by poddać się moim małym rytuałom takim jak zaperzenie sobie kolejnej kawy sięgnięciem po Lucky Strik’a czy obmyciu twarzy gorącą wodą. Zwykle pomagało mi to szybko postawić do pionu rozbiegane myśli. Nie miałem jednak na celu identyfikowania, nazywania tej emocji. Przy tak wielkiej niewiadomej oznaczałoby to egoistyczne zatracanie się w sobie na korzyść bezpłodnej analizy. Było to z pewnością jakieś pragnienie, ale nie takie, które każe mi wyjść na zewnątrz z papierosem. Nie po to, aby pobyć przez pewien czas w samotności, odrzucając od siebie balast tych wszystkich intensywnych wrażeń. W tym przypływie bezcielesnej emocji był zawarty pewien paradoks. Nie chciałem powracać do rozmów, a jednocześnie poszukiwałem jakiegoś rodzaju łączności.

Zdałem sobie sprawę, że nie mogłem pozwolić sobie na bezczynność. Wstałem przeszedłem przez ciemny korytarz i po paru krokach wszedłem do ciemnego, słabo oświetlonego pokoju. Spotkałem tam swoją, przyjaciółkę. Siedziała po turecku na niskiej półce, w czarnym ubraniu, a mała twarz wyglądała na mnie spod mrocznych kędziorów. Jej twarz była bez żadnego intensywnego wyrazu, ale kryła w sobie jakieś uczucie. Nie skupienia na własnym wnętrzu. ale jakiś tajemniczy trans. To coś znajome jest tylko tego rodzaju osobom jakie na środku drogi przystają nagle bez powodu i podnoszą głowę ku nocnemu z twarzą astronoma nawet jeśli nie rozpoznają konstelacji gwiazd.

Co ty tutaj robisz?

A siedzę sobie tak po prostu.

Nie witaliśmy się, nie pytaliśmy co u nas słychać. Pokołowałem wesołymi oczyma po pokoju i zaśmiałem się spontanicznie. To coś zakryło zakryło wargi moim myślom. Wszystko już było wiadome. Nie powiem nawet, że posłała mi porozumiewawczej spojrzenie bo wszystko było zrozumiałe same przez się. Położyłem się na kanapie gdzieś obok półki, na której siedziała. Przeciągałem się i pocierałem o rozłożony koc jak rozpieszczony kocur poddający się pierwotnym uciechom płynącym ze zmysłów. Po co język? Skomplikowane sugestie, pytajniki, ukryte znaczenia jeśli wszystko jest na bieżąco wyrażane w tym błogim trwaniu?

Nasze emocje zostały skrystalizowane. Słuchaliśmy muzyki

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *